Obiecałam sobie pisać ten blog dla siebie, dla Filipka ale jakoś tak nie umiem ubrac w słowa to co we mnie głęboko siedzi. Ciągle zadaje sobie pytanie dlaczego to nam się przytrafiło? Dlaczego Filip?
Przede wszystkim nie umiem sobie darować, że dużo wcześniej nie wsłuchałam się w siebie, nie zdałam się na swój instynkt. Bo ja czułam, że coś jest nie tak. Cały czas miałam jakieś dziwne migawki, że za chwile wydarzy się coś złego. Może kiedyś znajdę w sobie na tyle siły aby to opisać. Tak czy inaczej mam mega żal do siebie. Choć w życiu bym się nie spodziewało, że to zło które nad nami wisiało będzie aż tak potworne.
Patrzę na tego mojego Filipka i modlę się aby w tym szczuplutkim chłopczyku było na tyle siły aby wygrał tę potwornie ciężka walkę o życie.
Na razie jest dobrze. Filipek zachowuje się normalnie, bawi się, wygłupia, rozrabia, marudzi...
Od tygodnia jesteśmy w domu. Na poprzedni weekend chcieliśmy wyjechać choć na chwilkę. Zrobiliśmy jednak w piątek Filipkowi morfologię i wyniki nie wyszły za dobre. leukocyty 1,6. po telefonicznej konsultacji z onkologią zaczęliśmy mu podawać Neupogen. Oczywiście z wyjazdu wyszły nici. wczoraj zrobiliśmy mu kontrolną morfologię. Wyniki jeszcze gorsze :-( Leukocyty 1,4 ale płytki poleciały na łeb na szyję. Dalej podajemy szczepionkę. Jutro znowu czeka nas morfologia. najgorsze jest to, że Filipek tak strasznie płacze jak tylko idziemy do przychodni.
Neupogen od dziś zaczęłam podawać mu sama.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz