sobota, 11 lutego 2012
Nie ma jak w domu
W środę wypuścili nas do domu. Tak po prawdzie to nie wiemy co było Filipkowi. Ot, jakiś wirus, jeden z wielu.
We wtorek jeszcze wzięli kał do badania ale nic złego nie wyszło. Wyszlibyśmy dzień wcześniej ale Filipkowi bardzo spadła hemoglobina i musiał się przetoczyć.
Mamy dość szpitala. Nie licząc jednego dnia co byliśmy w domu po chemii, to spędziliśmy tam prawie 2 tyg a do tego ostatni pobyt na reżimie, tj Filipek nie mógł opuszczać sali a ja tylko przyodziana w zielony fartuszek i maseczkę.
Wszystko byłoby super, gdyby nie to, że dla odmiany mój najmłodszy znowu się rozchorował na oskrzela. Od dziś mamy antybiotyk i inhalacje. Buuuu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz