środa, 2 maja 2012

pakowanie...

I znowu pakuję torbę na jutrzejszy wyjazd do szpitala. Boże, ile jeszcze razy będę to robić? Jestem trochę naładowana, bo chcę rozmawiać z lekarzami o wcześniejszym rezonansie. Nie mam zamiaru czekać jeszcze 6 tyg. Jednak czy coś uda mi się załatwić? To w końcu majówka i obsada w szpitalu na pewno skąpa. Zobaczymy. Denerwuje się, bo mam wrażenie, że Filipek ostatnio zrobił się tak jakby słabszy w nóżkach. Po spacerze parę razy skarżył się, że go nóżka boli w kolanku. Może to skutek chemii, która przecież osłabia, może po prostu to normalny objaw? W domu tak tego nie widzę ale na spacerach i owszem. Jak ostatnio dzwoniłam z wynikami z morfologii na oddział, to rozmawiałam o tym z lekarką. Kazała obserwować Filipka. Powiedziała, że tego typu guzy "tylko" w 1% przerzucają się na inne części ciała. Może to też być objaw progresji choroby. Może to być jakiś stan zapalny. Może to być zupełnie nic groźnego. Może... Filipek na co dzień nie skarży się na nic, rano wstaje z uśmiechem. Oby wszystko było w porządku. Ostatnie dwa kursy chemii przeszliśmy bez żadnych sensacji, żadnych spadków, wyniki prawie książkowe. Mam nadzieję, że to dobry objaw ;-) Chciałabym mieć już za sobą rezonans i wiedzieć, że jest wszystko w porządku. Korzystając z ładnej pogody wybraliśmy się dziś na spacer do parku. Nie myślałam o jutrze, o kolejnej chemii. Czerpałam siłę z dzisiejszego, przecież tak normalnego dnia. Rodzinny spacer, dzieci brykające po trawie. Jak miło nie myśleć, oderwać się na chwilę od rzeczywistości. Najgorsze jest to, że gdzieś tam w głębi duszy cały czas jestem myślami przy równolatku Filipka, Igorku który właśnie w zaciszu własnego domu, przegrywa walkę z chorobą.

2 komentarze:

  1. agus pieknie to napisalas!
    caly czas trzymam kciuki i modle sie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale fajne dzieciaki:) A Adaś wygląda na niezłego łobuziaka;)Nala

    OdpowiedzUsuń