sobota, 21 lipca 2012
już w domu
W środę wyszliśmy ze szpitala. Sama chemia przebiegła bez żadnych sensacji, tak jakby wodę w niego lali. Ja już sama nie wiem czy to dobrze czy źle a może w ogóle bez znaczenia bo różne opinie słyszałam. Jedyne co to zaliczyliśmy spadek płytek ale to efekt poprzedniej chemii. W dniu przyjęcia do szpitala miał ich 20 a w dniu wypisu spadły do 17. Mieli nas przetaczać ale nie było dla nas płytek i wysłali nas do domu z zaleceniem kontroli.
Termin na kontrolny rezonans wyznaczyli nam na 2 sierpnia. Jak wszystko wyjdzie dobrze, kończymy leczenie szpitalne. Jak wszystko wyjdzie dobrze, to to była nasza ostatnia chemia. Daj Boże, żeby ten koszmar w końcu się skończył. Jestem wykończona, przede wszystkim psychicznie. Choć jak tak patrzę na co niektórych, żeby nie powiedzieć na większość to i tak nie mam co narzekać. Bierzemy chemię i wracamy do domu w którym siedzimy do następnej chemii. Nie mamy spadków które by wymagały powrotu na oddział. Początki mieliśmy ciężkie ale od paru m-cy spędzamy po 4-6 tyg. w domu. Co poniektórzy mogą tylko pomarzyć o tak długim odpoczynku od szpitala. Ja jednak wszystko bardzo przeżywam. Każdy powrót do szpitala to dla mnie koszmar, nie przespana noc i mega stres. Przede wszystkim boję się złych nowin a niestety ostatnio na oddziale królują tylko takie. Po paru dniach spędzonych na oddziale wracam w takim stanie jakbym była na ciężkich robotach.
Dziś robiłam kontrolę morfologii u Filipka, płytki 31 czyli notujemy ich wzrost, to to dobrze choć martwi mnie łatwość nabijania siniaków i wieczorem zauważyłam spory krwiak na szyi. Oj, nie podoba mi się to. Przydałoby się odizolować Filipa od Adasia, bo to łobuz nad łobuzy ;-) ale oni lgną do siebie po mimo kłótni.
W poniedziałek kontrola.
Dziękuję wszystkim za miłe e-maile. To dla mnie bardzo dużo znaczy, że ktoś o nas myśli.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz