czwartek, 18 października 2012
Już po kolejnej chemii...
Jesteśmy już w domu po kolejnej chemii tym razem po mimo mojego strachu, obyło się bez skutków ubocznych. Filipek przeszedł przez nią gładko bez biegunek, gorączek, wymiotów i innych niepowołanych incydentów. Humor mu dopisywał praktycznie cały czas. Zanotowaliśmy jedynie spadek apetytu ale to normalne. Jedynie w dniu planowanego wypisu (w sobotę) okazało się, że hemoglobina spadła nam na 7,9 i Filipek musiał być przetoczony. Dlatego w domu byliśmy "dopiero" w poniedziałek. Dziś jesteśmy po kontrolnej morfologii i tu mamy niepomyślne wieści, bo leukocyty spadły nam na 1,4 ( w dniu wypisu mieliśmy 1,7 tyś).Jesteśmy po pierwszej dawce Neupogenu (lek na wzrost leukocytów)w piątek mamy zrobić kontrolę morfologii. Tu się trochę boję, bo ten lek już nie działa na Filipka tak jak na początku leczenia. No ale nie ma innego sposobu. Mam nadzieję, że się odbijemy. Jak spadną nam wyniki poniżej 1 tyś., to będziemy musieli wracać na oddział.
Mamy też inną niedobrą wiadomość. Zepsuł nam się port (centralne wkłucie przez które Filipek miał podawaną chemię). Jest to dla nas zła wiadomość, bo Filipek musiał mieć podawane leki przez założony wenflon. Całe szczęście, że nie szczelały mu żyły i w sumie przez całą chemię miał jeden. Dopiero w przed ostatni dzień miał przełożony "motylek" do drugiej rączki.
29 października wracamy planowo do szpitala, 30-tego mamy mieć usuwany port i raczej na pewno od razu nie założą nam drugiego. Czeka Filipka operacja/zabieg, niby prosty ale pod narkozą i się denerwuję.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz