Kontaktowałam się z Karoliną, która obecnie leczy się Huston. Odpisała mi na
maila. Nie sądziłam, że koszty leczenia w USA są aż tak ogromne. Kwota dla nas
nieosiągalna. Ja wiem, że pewno przy wsparciu ludzi o dobrym sercu można by było
spróbować zorganizować zbiórkę pieniędzy, ale nas goni czas a zaczynam się bać,
iż może go nam nie starczyć. Jeżeli chodzi o Berlin to w tym tygodniu będę tam
dzwonić. Rezonans mamy 25 lutego a będzie on kluczowy i wszystko zależy, co nam
wyjdzie. Warszawa też każe nam czekać na rezonans.
Najgorsze jest to, że Filip mi się ostatnio nie podoba. W ostatni poniedziałek
wyszliśmy ze szpitala. Cały pobyt tam zniósł bardzo dzielnie, wyjątkowo dobrze.
Jak tylko był wolny od kroplówek, co w sumie przy dobrych wiatrach zdarzało się
na 2-3 godz. dziennie , to szalał za dwóch. Jeszcze w ostatni pobytu w szpitalu
było wszystko dobrze. We wtorek w ciągu dnia jeszcze również było o.k. Broił z
Adasiem w domu i humor dopisywał. Apetyt też miał nienajgorszy. |Jednak już z
wtorku na środę w nocy mi zwymiotował. Nad ranem znowu była akcja. Pojechaliśmy
na kontrolną morfologię, która wyszła wyśmienicie. Po południu poszłam na
zebranie do Emi do szkoły, jak wróciłam Filipek leżał w łóżku skarżył się, że go
bolą nogi. Po chwili orzekł, że mu niedobrze i znowu zwymiotował. No, ale
skarżył się też na ból gardła, pojawił się katar, kaszel, troszkę nim trzęsło,
choć gorączki nie miał. Nie wiele myśląc zadzwoniłam na oddział. Lekarka kazała
nam przyjechać się pokazać. Na wszelki wypadek spakowałam cały nasz szpitalny
ekwipunek i pojechaliśmy. Jak lekarka go zbadała orzekła, że ma lekko ropne
gardło. Stwierdziła, że te wymioty mogą być od tego. Przepisała Biseptol i
wróciliśmy do domu. W czwartek zaraz po przebudzeniu i wypiciu troszkę herbatki
pojawiły się wymioty. W ciągu dnia praktycznie zero jedzenia, no może ciut na
wieczór typu parę gryzów chleba z masłem. W piątek rano zaś wymioty. Ja już
spanikowana, bo to również dobrze może oznaczać progresję choroby. Jedziemy na
morfologię. Wyszła dobrze. Dzwonię na oddział, mówię o wymiotach, każą przez
weekend obserwować. W sobotę widoczna poprawa. Filipkowi wrócił apetyt. Sam
dopominał się o jedzenie. Brak wymiotów. Dziś rano obudził się w dobrym humorze.
Ciut zjadł, ale już bez rewelacji i zaraz potem znowu zwymiotował. I znowu cały
dzień bez humoru, siedział pod kołdrą, troszkę spał, zero jedzenia.
JESTEM SPANIKOWANA!!! Może to jeszcze po chemii? Sama siebie pocieszam. No i
oczywiście mamy przerwę w podawaniu Amigdaliny, bo wymioty. Wczoraj wziął pełną
dawkę a dziś już tylko rano.
Jutro mam dzwonić na oddział, bo znowu jedziemy na morfologię i muszę pogadać o
tym dzisiejszym dniu. Może będą chcieli zrobić wcześniej rezonans. Boję się go
jak ognia.
Filipek to już skóra i kości. Na buzi jeszcze jakoś wygląda, ale reszta to
masakra.
Tak się panicznie boję!!!
poniedziałek, 11 lutego 2013
stres
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pani Agnieszko dacie rade tak niestety koszty leczenia w USA są ogromne.
OdpowiedzUsuńPani Agnieszko, proszę zacząc od Berlina , w związku z tym ze leczenie jest tańsze szybciej uda się zebrać potrzebną kwotę pieniędzy.Leczenie może zatrzymać postęp choroby i tym samym bedziemy mieli więcej czasu na zebranie pieniedzy na dalsze leczenie np.w Houston. Po konsultacji w Berlinie prosze o napisanie kwoty jaka jest potrzebna na to leczenie.
OdpowiedzUsuńTak bardzo chciałabym Wam pomóc , błagam Boga żeby się udało!
OdpowiedzUsuńProszę mówić ile pięniędzy bedzie trzeba , będę rozgłaszać komu się da ! Musimy zdążyć !!!!!!!
Mam synka w wieku Filipka , umiem sobie wyobrazić co Pani czuje chociaż nie nawidze tego uczucia .
Moja córeczka w sierpniu 2012 skończyła chemioterapię .
Learze dawali jej 5% na samym początku leczenia ale stał się cud ! Trzeba jednak szukać i pytać i nie tak do końca w pełni ufać naszym lekarzom. Czekam na informację
Agnieszka - pamięaj że nie jesteś sama!!!! Czekamy na szczegóły - napisz ile pieniędzy potrzebujecie a my zrobimy wszysko żeby Wam pomóc. Zdążymy!
OdpowiedzUsuńNie mamy dużo, ale chętnie oddamy swój 1% podatku i namówimy znajomych, mocno Was przytulam i czekam na sygnał.
OdpowiedzUsuńNajgorsze jest to, że w tym naszym kraju wpływ z 1% na naszym koncie będzie dopiero w listopadzie :-(
UsuńPani Agnieszko jesteśmy z wami i wiem co przeżywać a czemu tak długo trzeba czekać na ten 1%do was na konto wpłynie jak się liczy zdrowie Filipka.
OdpowiedzUsuńSzanowni Państwo, może ktoś kto mieszka blisko tej rodziny mógłby spotkać się z Panią Agnieszką, aby zebrać informację o co wypytać ośrodek w Berlinie lub inny, pod kontem czy jest tam możliwość kontynuacji leczenia przypadku Filipka, co wysłać / przetłumaczyć. Na pewno będzie trzeba napisać maila, zadzwonić, wysłać jakąś dokumentację. To przyspieszyło by uzyskanie informacji o jakiej kwocie mówimy. Nie zwalajmy wszystkiego na barki Pani Agnieszki, bo w ten sposób nie przyspieszymy sprawy.
OdpowiedzUsuńWszystko w porządku. Mam rodzinę w Niemczech, jutro będą tam w moim imieniu dzwonić. Jak tylko będę coś więcej wiedzieć dam znać na czym stoimy. Jakby się okazało, że mają problem się dogadać bo jednak aż tak perfekcyjnie siostra nie zna języka, to jeszcze mam inną osobę w zanadrzu.
Usuń