Byłam dzisiaj z mężem w naszym szpitalu. Pani ordynator nie robiła nam żadnych problemów, powiedziała, że jak najbardziej zastosuje się do wskazówek. Jutro mamy zgłosić się na chemię. Wszystko rozbija się tylko o to, że nadal nie wiemy, kiedy ruszy machina w Gliwicach, bo niestety dziś nie udało mi się tam dodzwonić, tzn dodzwoniłam się po kilkunastym razie o godz., 10: 30 ale Pani doktor poinformowała mnie, że jest już poza Instytutem i mam zadzwonić jutro.
Najważniejsze dla mnie jest to, że Filipek dostanie zaleconą chemię w szybkim terminie.
Odpisując na niektóre komentarze:
Sama zastanawiałam się czy nie brać Filipka pod pachę i jechać do Warszawy jednak to nie jest do końca takie proste. Ja mam jeszcze trójkę innych dzieci i tak naprawdę oprócz teściów, którzy mają już swoje lata, nie mam tu nikogo, kto by się nimi zajął. Jest oczywiście mąż ale ciągnie dwa etaty i niestety nie jest w stanie ich dopilnować bo żyć z czegoś trzeba.
Jeżeli miałabym tu jakiekolwiek problemy z podaniem wskazanej chemii lub czymkolwiek innym, jadę tam bez zastanowienia, ale skoro lekarka godzi się na wszystko bez focha, póki, co zostaję tu.
Emilka za każdym razem na wieść, że idziemy do szpitala dostaje histerycznego płaczu, Adam jest, co raz bardziej nerwowy. Jak jesteśmy w Katowicach, co drugi dzień jestem, choć na parę godzin z nimi, na weekend wymieniam się z mężem. W Warszawie już nie będzie tak kolorowo.
Wiadomo, życie Filipka jest najważniejsze i jak cokolwiek mi się tu nie spodoba, zaraz tam jadę ale póki jest wszystko tak jak trzeba, zostaję tu.
Aga, walcz i pamietaj - pilka jest ciagle w grze. Macie wiecej szans niz jeszcze pare dniu temu Wam sie wydawalo albo Wam uswiadamiano.
OdpowiedzUsuńWiedz iz wiele osob o Was teraz intensywnie mysli, modli sie, przesyla pozytywna energie w Wasza strone...
Czy mozesz napisac cos na temat perspektyw leczenia w Niemczech?
Powodzenia i sle usciski dla calej Waszej piatki!
mamagosia
To dobrze,że lekarka się zgodziła.Szkoda,że mieszkamy tak daleko od siebie,bo mogłabym się przydać pilnując twoją dwójeczkę, ponieważ wiem co to znaczy nie mieć z kim zostawić dzieci ( ja mam 4):) Pozdrawiam i czekam na wieści:)
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia dla Filipa - kciuki cały czas mocno zaciskam, by to paskudztwo poszło sobie precz!!!
OdpowiedzUsuńOj nie jest to wszystko takie proste jakby się mogło wydawać :( Kłopot jest jak się jest z jednym dzieciem w szpitalu w tym samym mieście, a co dopiero tak daleko od domu :( Agnieszka - podejmujesz dobrą decyzję! Działajcie Kochani!
OdpowiedzUsuńFilipku - dbaj o mamę i...........do przodu!
Trzymajcie się, Emilka i Adaś kiedyś zrozumieją i na pewno nie będą mieli żalu, nieprzerwalnie kciuki i pozytywne fluidki :) Milena
OdpowiedzUsuńKochani Będzie Dobrze
OdpowiedzUsuńJak tam Filipek
Pani Agnieszko, co z leczeniem w innym kraju? Ciągle o Was myślę - bądźcie silni!
OdpowiedzUsuńWitajcie Co tam u Was ,zagladam i zagladam i nic :-( pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJesteśmy Waszymi nowymi fanami trzymającymi kciuki za powrót do zdrowia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy i duuużo siły przesyłamy