Przede wszystkim dziękuję wszystkim za pamięć w postaci komentarzy, sms'ów, maili. To naprawdę dużo dla mnie znaczy, że wszyscy pamiętacie o moim Tygrysku.
U mnie w sumie bez zmian. Praca, dom i tak na okrągło.
Dzieci są moim kołem napędowym. To dzięki nim mam siłę by rano wstać z łóżka. Uśmiechać się, po mimo wszystko.
Nadal jest ciężko. Nie jest tak, że non-stop chodzę i płaczę. Żyję, śmieję się, żartuję ale to życie stanęło jakby w miejscu. Zmora dopada mnie zawsze w najmniej oczekiwanej chwili. Najgorsze są wieczory, jak wszyscy idą spać. Nie potrafię się z tym wszystkim pogodzić. Nie rozumiem, brak w tym wszystkim dla mnie logiki. i te ciągłe pytania: dlaczego?
Czasami zamykam oczy i go widzę a czasami jego obraz rozmywa mi się. I ta tęsknota...
Do szału doprowadzają mnie pytania typu: pogodziłaś się już? Jak w ogóle można myśleć, że z czymś takim można się pogodzić.
Rok temu staliśmy już na równi pochyłej ale jeszcze był, jeszcze mogłam go przytulić, jeszcze sensownie ze mną rozmawiał, jeszcze walczył. Myślę, że walczył dla nas ale był już zmęczony.
To wszystko wciąż boli a to już 10 m-cy...