Mam moralniaka...
W lytym, w dniu naszej "miesięcznicy" tj 22-go, po raz pierwszy od odejścia Filipka, zapomniałam o tym. Nie to, żebym nie myślała o Filipku bo to jest po prostu niemożliwe. Tylko nie skupiałam się tego dnia, na myśleniu który to miesiąc itp. Do Filipka i tak nie mogłam iść, bo akurat wyjechaliśmy na ferie z dziećmi ale żebym zapomniała o tej dacie?
Ktoś sobie pomyśli wariatka, data jak każda inna ale dla mnie daty są ważne. Na początku odliczałam dni, potem tygodnie które przeszły w miesiące i niestety, już lata. Jeden rok, drugi...
Za chwilę będzie trzeci itd.
Większość odlicza urodziny dziecka a ja odliczam ile to już żyję bez mego Filipka. I jak sobie pomyślę, że to już minął 27 miesiąc, to nie wierzę. 28 miesięcy spędziliśmy na oddziale onkologii. Tyle rzeczy się w tym czasie wydarzyło. Człowiek łapał każdą chwilę. A teraz 27 miesięcy i co mogę napisać? Nie wiele. Stoję w miejscu. Czas się zatrzymał.
Tak jak nadmieniłam wcześniej , udało nam się na parę dni wyjechać na ferie. Cisza, spokój, piejące koguty za oknem. Było miło wyrwać się z domu, złapać oddech. trochę krótko, ale cóż zrobić. Tyle było urlopu ;-)