środa, 2 maja 2018

Niepamięć

Nowa strona 1

Witam wszystkich po długiej nieobecności. Oj długo mnie nie było, bardzo długo.

Co u nas?

Życie gna do przodu i nie ogląda się za siebie. Tylko ja, jakby czasem stoję w miejscu. Niby zaczęłam od jakiegoś czasu robić więcej rzeczy dla siebie, zaczęłam bardziej o siebie dbać. Jednak wciąż przychodzą takie dni kiedy serce rozpada mi się na drobne kawałki. Najbardziej boli mnie ta „niepamięć”. Może to ja dziwnie podchodzę do tematu ale boli mnie że najbliższe mi osoby zachowują się tak jakby Filipek nigdy nie istniał. Ja już naprawdę nie pamiętam kiedy ktoś zadał mi takie proste pytanie typu: „jak sobie radzisz?”  Czy naprawdę tylko ja pamiętam, że kiedyś ktoś taki istniał?

Przypomina mnie się pewna analogia.

Jak Filipek się rozchorował, wszyscy do mnie wydzwaniali (chociaż nie, nie wszyscy bo byli też tacy co mieli to w nosie), pytali się o szczegóły. Nie nadążałam odbierać telefonów. Płacz, współczucie. Mijały dni, tygodnie, miesiące i telefonów było coraz mniej aż w końcu prawie ucichły. Została przy mnie garstka osób. Wszyscy po prostu przeszli nad tym do porządku dziennego. Przykre ale prawdziwe. Oni mieli swoje życie i swoje problemy, dla mnie oczywiście często bzdurne. Tylko ja tkwiłam non-stop przy swoim chorym dziecku.

Myślę, że teraz jest podobnie. Na początku był żal, współczucie. No ale ileż można płakać, rozpamiętywać. Przecież mam jeszcze dzieci, mam dla kogo żyć, Filipek zmarł, trudno. Życie toczy się dalej.

Ja wiem, że mam jeszcze dzieci, kocham je nad życie ale żadne z nich nie zastąpi mi Filipka.

Kiedyś ktoś mi rzucił hasło: „a co mają powiedzieć rodzice którzy stracili jedyne dziecko?” No tak, mi na pewno jest łatwiej. W pewnym sensie na pewno. Miałam dla kogo dźwigać się co rano z łózka i po mimo bólu, uśmiechać się ale czy przez to było/jest mi lżej?

Ostatnio spotkałam znajomą. O mojej stracie dowiedziała się gdzieś po roku od odejścia Filipka. Wcześniej nie miałyśmy ze sobą kontaktu. Przeżyła to, popłakała się. Teraz wpadłyśmy na siebie w sklepie po dłuższym czasie, jakieś 3 lata od poprzedniej rozmowy. Potrafiła zapytać się mnie co słychać, jak się czuję, czy już lepiej sobie radzę. Takie proste, prawda? Niestety nielicznym się to udaje i to mnie boli.

Nie powiem, uważam, że dobrze sobie radzę. Zdarzają mi się „dołki” od czasu do czasu ale generalnie żyję, ruszyłam do przodu. Nauczyłam się żyć z tym swoim bólem. Potrafię uśmiechnąć się na wspomnienie o Filipku. I nie mam żadnego problemu rozmawiać o nim, już nie przez łzy.

Prawda jest taka, że to przez co przeszłam bardzo zweryfikowało moją listę znajomych. Przykre ale prawdziwe.

Poza tym co u nas?

U nas wszystko w porządku. Za 2 tygodnie Adaś przystąpi do Pierwszej Komunii Świętej. Bardzo to przeżywa a najbardziej to czy oby na pewno w maju dwa razy dostanie prezenty ponieważ 22 maja ma jeszcze urodziny. Och te podejście do tematu! Hi hi

Dalej od czasu do czasu mamy problemy z tikami. Pojawiają się i znikają.

Emilka to już duża panna. Już mnie przerosła. W szkole dobrze sobie radzi.

Ja zmieniłam pracę i bardzo mnie to cieszy.

I to tyle na dziś.

Dziękuję, że chociaż wy tu ze mną jesteście i pamiętacie o moim dzielnym królewiczu.