22 listopad…
7 lat….
Ciężki dziś dzień za mną. Od kilku dni miałam okropną chandrę ale dziś to już było apogeum. Wiedziałam że muszę coś zrobić bo inaczej dostanę do głowy. Weszłam na bloga w datę 22 listopad 2013 i… po prostu pękłam. Wyłam jak bóbr. Potem czytałam swoje posty przed tą datą i po tej dacie. Czytałam swoje posty i wasze komentarze. Muszę to napisać, choć możecie mi nie uwierzyć, ale w tamtym czasie to wasze wsparcie bardzo dużo dla mnie znaczyło. Dodawało mi sił do walki. Sama nie wiem jak ja to wszystko przeżyłam. Żyję, jestem tu i jakoś funkcjonuję. Człowiek jest jednak w stanie przeżyć wszystko. Nie ma dnia abym nie myślała o Filipku ale już potrafię uśmiechać się na te wspomnienia. Wiadomo, że nie zawsze ale uwierzcie mi, to jest i tak dla mnie milowy krok do przodu.
Dziś też te wasze komentarze mi pomogły. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo jestem wam wdzięczna, że w tym trudnym dla mnie/nas czasie byliście z nami.
Wierzę, że jeszcze od czasu ktoś tu zagląda by wspomnieć mojego niebieskookiego tygryska.
To nie tak miało być, nie tak…